No tak, ale na moje oko pierwotne zergi były trochę zbyt rozwinięte, bez udziału xel naga
Naprawdę koniec?
...gracz jest zmuszony ciągle biegać po mapie od punktu A do punktu B niszcząc jakieś specjalne obiekty i robiąc masy jednostek, nie za bardzo nawet zwracając uwagę jakich, bo właściwie nie ma to czasu. Trzeba pędzić, bo albo czas Ci się skończy, albo armię Ci wytną i zostaniesz na lodzie.
Misje z bohaterami były potwornie nudne. Nie można przecież było zrobić normalnej misji z bohaterem, po Bożemu, tak jak kiedyś. Nie, trzeba było udziwniać dają im kosmiczne umiejętności...
Moim zdaniem pasuje to do tej kampanii, szczególnie w pierwszych misjach, kiedy w jakiekolwiek miejsce nie polecimy jest totalny burdel i nawet z samej fabuły wynika, że trzeba się śpieszyć, żeby w ogóle przetrwać. Jak napisał Der_SpeeDer przez połowę kampanii towarzyszy uczucie beznadziei i to mi się podobało.
System wybierania jednostek jak i ich ilość mi się bardzo podoba, zwłaszcza powroty jednostek z jedynki, chyba nie ma tu osoby, która nie zachwyciła się głosem dragoona?.
Misje są naprawdę różne i nie rozumiem spiny Zardona.
Blizzard spróbował i moim zdaniem nie jest źle. Pewnie, mogłoby być dużo lepiej pod wieloma względami (naprawdę wielome), ale ja się dobrze bawiłem przez większą część kampanii.
Akurat epilog i zakończenie w grze jest naprawdę bardzo złe.
Serio to nazywasz próbowaniem? Jeśli chodzi o poddanie próbie cierpliwości graczy to tak, faktycznie spróbowali. Udało im się mnie zniechęcić...
Rozumiem, że gra jest skierowana do młodzieży, ale bez przesady. Całościowo ta historia jest beznadziejna. Banalna, prosta, oczywista, a jedynym zaskakującym momentem jest śmierć Zeratula.
Narud znów pojawia się na moment i sobie po prostu ginie (fantastycznie wykorzystana postać... brawo Blizzard).
Ponownie raczą nas wskrzeszonym bohaterem, ponownie wrzucają wątki nie pasujące do sci-fi i Starcrafta, czyli Otchłań w której gromadzą się "złe dusze" i nasi bohaterowie muszą się dostać do tych zaświatów by zabić martwego już Naruda i Amona.
Zaś motywy, że trzy rasy w ten czy inny sposób będą musiały się sprzymierzyć przeciwko wspólnemu zagrożeniu, albo że będą musieli sięgnąć po jakąś starożytną potęgę, by pokonać większe zło, były w zasadzie oczywiste już od zakończenia Brood Wara.
Ale, oczywiście, wszystko, co robi Brood War, jest dobre, a SC2 - złe. Poza tym, jestem pewien, że cały ten motyw z rolą Kerrigan jako czynnika mogącego pomóc w ocaleniu wszechświata jest znacznie bardziej oklepany, niż, bo ja wiem - ten maksymalnie przenicowany w amatorskich kampaniach motyw, że to Kerrigan jest głównym wrogiem do pokonania? Tymczasem Blizzard odszedł mimo wszystko od najbardziej banalnego i schematycznego rozwiązania w tej kwestii. I jaką widzę reakcję? Marudzenie. A jakże.
Halo? Pobudka? Jak się okazuje w LotV, Duran NIE ZGINĄŁ. To była ZMYŁA.
Mroczni Templariusze z ich mocą - pochodzącą (A TO NIESPODZIANKA!!!) właśnie z Otchłani - która czyni ich jedynymi wojownikami zdolnymi do całkowitego unicestwienia Cerebratorów oraz Overminda (...)