Skoro wysyłałeś tę kampanię do Lukina, to dziwne, że nie zostałem jeszcze mailowo powiadomiony. Poprzednio to ja robiłem za krytyka od mapek i to ja napisałem te minirecenzje (i tak okrojone), które widnieją na stronie

.
Tym razem, niestety, muszę powiedzieć, że ze wszystkich obejrzanych przeze mnie kampanii ta jest najgorsza. Nawet "Kampanię dla Zergów" czy "Bloodwara" oceniłbym wyżej. Z tego względu, że mimo wszystko ich autorzy starali się coś stworzyć. W przypadku "Przymierza" nie widać nawet śladów tego starania się. Całość odwalona, byleby było, błędów i niedoróbek całe mrowie - i to na każdej płaszczyźnie (znaczy i fabularnej, i technicznej, i "literackiej").
Jeśli autor zechce, mogę mu całość moich zastrzeżeń wysłać mailowo, z tym, że ostrzegam, że potrafię być bezlitosny i do bólu szczery (zwłaszcza po tym, jak testerem moich kampanii był Matic, który znał się na rzeczy - a ja po jego listach z zastrzeżeniami wiem, jak się czepiać i czego się czepiać).
Jako próbka - oto, co powiedziałbym o pierwszej misji:
-------------------------------------------------------------------------------------
- Na dzień dobry tragiczny briefing, gdzie autor już na wstępie pokazuje, jak lubi masowo popełniać literówki oraz błędy ortograficzne. Ot, Zergi pisze się tutaj z małej litery, albo połyka się znaki ("prze Kerrigan").
- Kiepsko też wychodzi pisanie od strony stylistycznej. Na widok zdania "wykryto obce formy życia inne od ludzi", oraz kilku innych równie udanych, można się conajmniej uśmiechnąć z politowaniem.
- W tekście w briefingu nie podaje się imion bohaterów, którzy mówią. A jeśli już autor chce się uprzeć, powinien to zrobić bardziej estetycznie, np. zgodnie ze schematem z Enslavers - najpierw imię bohatera dużymi fontami, potem dwa entery, i dopiero wtedy tekst właściwy, wzięty w cudzysłów. Żadnych małych literek i żadnych dwukropków.
(- Swoją drogą, zupełnie nieuzasadnione zmienianie kolorów liter w tekstach wcale jakości briefingu nie podnosi. Ani też wypowiedzi podczas gry)
- W mission objectives czytam: znajdź stadium komunikacyjne. No, litości.
- Odpalamy wreszcie tę misję i już ciśnie się na usta zarzut, który powraca w każdej kolejnej misji. Gorzej już terenu potraktować nie było można. Autor wybiera wielkie mapy, a potem umieszcza na nich kilka korytarzy na krzyż, pozostawiając rozległe puste przestrzenie. A same korytarze "nakreślone" są zupełnie na odpiernicz, jak to ktoś już powiedział "wąż ADHD".
- Chaos podczas mówienia. W dialogach podczas gry zdecydowanie najlepiej stosować schemat Blizzardowski:
<10 spacji>IMIĘ MÓWIĄCEGO DUŻYMI LITERAMI
<15 spacji>tekst, zakończony enterem
<15 spacji>dalszy tekst...
- Piesek Scrappy jako bohater, który wcale niczego do gry nie wnosi, za to odejmuje jej powagi i przydaje głupkowatości. Wprowadza też chaos już w kilku sytuacjach w pierwszej misji.
- Wskakujemy w skórę Raynora po to tylko, aby zginąć. Ponieważ misje przechodziłem na kodach, wydało się, że nie wprowadziłeś zabezpieczenia przed inwencją gracza. Można skończyć misję, dochodząc do Beacona Raynorem, a nie Johnem czy też Scrappym.
- Dwa Ghosty koło Beaconu - po cholerę to? Jaki to ma sens? Logikę? Cel?
- Zergowie jako przeciwnicy w chodzonkach ZDECYDOWANIE lepiej się sprawdzają, jeśli od razu są zakopani. Kiedy tak po prostu stoją (co - dzięki sporemu zasięgowi wzroku Johna - jest aż za dobrze widoczne już z daleka), wygląda to kiepsko.
Fabuła? Niestety już na początku kiepsko to wygląda. Znowu kończy się bitwa na Char, znowu głównym wrogiem jest Kerrigan, a bohaterami niedobitki z wcześniejszych bitew z Zergami - i już od początku można wiedzieć, jak to wszystko się skończy. Schemat zakładania przymierza w celu pokonania Kerrigan jest w amatorskich kampaniach tak doszczętnie przenicowany, że od jakiegoś czasu uważam, że powinno się już za jego wykorzystywanie odejmować delikwentowi punkty za fabułę.
Nieciekawy początek, który wcale nie zachęca do dalszej gry. Sytuacji nie ratuje uśmiercenie Raynora, którego autor dokonał bez większego uzasadnienia czy potrzeby. W podobny sposób zginął zresztą później Zeratul - autor próbuje dodać dramatyzmu na siłę, i fatalnie mu to wychodzi. Są też drobniejsze brednie, jak pomniejszy oficer, który w briefingu zwołuje dowódców. Człowieku, czy ty umiałbyś sobie wyobrazić np. porucznika, który nakazuje zwołać generałów, tak, aby nie wyglądało to absurdalnie i po kretyńsku?
-------------------------------------
Na dalsze misje mógłbym pisać równie długie i ociekające jadem elaboraty. To coś, w swojej obecnej formie, na pewno nie pojawi się na stronie. Dobra, przepraszam, to nie ode mnie zależy, bo ja tu jestem tylko bywalcem, ale kampania nie jest choćby w szczątkowym stopniu dopracowana, tak, aby zasługiwała na publikację. No, chyba że w kolejnej minirecenzji miałbym za wszystko powystawiać oceny w przedziale 1-3.
Wpisywanie adresu strony SC Area w opisach misji odebrałem (może mylnie, ale jednak) jako przejaw buty autora, każącej mu wierzyć, że jak ON swoje dzieło do kogoś wyśle, to ten ktoś zamieści je tam od razu, z pocałowaniem ręki, nie domagając się poprawek.
Oj, ale się wyżyłem...