StarCraft Area Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Kwietnia 26, 2024, 06:52:02 pm

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
+  StarCraft Area Forum
|-+  Offtopic
| |-+  Dyskusje dowolne (Moderator: oOldXman)
| | |-+  Ulubione postacie stworzone przez nas samych
« poprzedni następny »
Strony: [1] Drukuj
Autor Wątek: Ulubione postacie stworzone przez nas samych  (Przeczytany 4852 razy)
Der_SpeeDer
Global Moderator
*****
Wiadomości: 343


Jaszczury GÓRĄ!


« dnia: Czerwca 29, 2009, 02:14:17 pm »

Na jednym z forów, na których się udzielam, znajduje się temat o takiej oto treści. Nie wiem, ilu z was zajmuje się jakąś twórczością amatorską, jak bogatą ma wyobraźnię i jak często ją wykorzystywało w szczenięcych latach chociażby do tworzenia kolesi, których nigdy nie przelaliście ani na papier, ani na żadną inną materialną formę.

Ale jeśli znajdują się tacy, niech zabiorą głos. Opowiedzcie o waszych ulubionych postaciach z napisanych przez siebie amatorskich opowiadań, o tych, jakich stworzyliście podczas sesji gier RPG (papierowych lub komputerowych - przy czym mam tu na myśli rzecz jasna oryginalne twory, stworzone przez was od zera, a nie bazujące na przygotowanych scenariuszach), które wprowadziliście do jakiejś innej formy twórczości (vide mapki do samego StarCrafta lub innej gry), albo po prostu które egzystowały w waszej wyobraźni, i były na tyle bogate, że teraz chcielibyście się nimi pochwalić.

Przybywajcie, bohaterowie!
Zapisane

"Mów mądrze do głupca, a nazwie cię idiotą"

Eurypides
Winth
Level 4-3
*
Wiadomości: 75


Commence nullification of data link.


« Odpowiedz #1 dnia: Czerwca 30, 2009, 12:47:21 am »

In no particular order:
-Marine do gry w system StarCraftowy, mający tiki nerwowe i nawyk używania "chomik" zamiast przekleństw ("Nikt już przez ciebie nie zginie, chomiku chomidolony, nikt!"). Zresztą jego drużynka była równie... pochomibana.
-Elfi mag na potrzeby RLowego D&D, arogant i burak z soft spotem dla swojej siostry, który zginął po pierwszej sesji dzięki głupocie jego kompanów. A miałem taką fajną historię postaci, którą bardzo chciałem odegrać... ale którą już wysłałem MG, więc nie chciałem recyklingować starej na potrzeby nowej postaci.
-Niziołek szaman (PBF), który nie potrafił za bardzo szprechać normalnie ("Ja być..."), ale tak poza tym to fajny ziomek był.
-Stracona miłość Aldarisa stworzona na potrzeby jakiejś kampanii, do której jednak nigdy się nie zabrałem i nie zabiorę, bo mam za małe gonady. (A tak naprawdę to wolę grać na ICCup)
-Harboer, ludzki wojak z PBFa Bounty Hunters. Nie wyróżniał się niczym szczególnym poza doborem kompanii (elf strzelający z Pierzastych Posłańców [mniej więcej taki],"punkty XPa za za***stość" Rizther, nieudolny (choć nie do końca :D) bard Garret, kilka (względnie) normalnych osób (w tym postać Gantara) i niezapomniany ninja Magiera :D. Po sesji przewijały się jeszcze osobistości takie jak  szpieg kryptogej wyglądający jak Tom Cruise i gość o twarzy Paździocha o wymownym nazwisku Dupowicz. Harboer został uśmiercony, bo porzuciłem PBFa (a i tak nie byłem przykładnym graczem, przyznam bez bicia.).

Właściwie to wymieniłem wszystkie postacie, jakie kiedykolwiek stworzyłem (i które były choć troszkę oryginalne), bo stworzyłem ich niewiele. :P Nigdy mi się nie chciało.
Czemu szanowny OP nie wspomni choćby o jakichś tworach na potrzeby swojej długaśnej kampanii?
Zapisane

Yuki Nagato <3
Der_SpeeDer
Global Moderator
*****
Wiadomości: 343


Jaszczury GÓRĄ!


« Odpowiedz #2 dnia: Czerwca 30, 2009, 08:55:29 pm »

Heh, miałem na myśli coś bardziej... wyczerpującego? No, ale dzięki za odzew.

Czemu szanowny OP nie wspomni choćby o jakichś tworach na potrzeby swojej długaśnej kampanii?

Wspomnieć mogę, ale to się raczej mija z celem, bo owe twory można samemu poznać, grając w te długaśne kampanie (a są one dostępne już od dawna na tej stronie). Chciałem raczej wyjść poza ramy SC.

Ale skoro już wspomniałeś, to mogę kilka postaci wspomnieć.

Shao'kaah
Bodaj najbardziej przeze mnie lubiana postać z własnych kampanii. Nie dość, że należy do podgatunku Zergów (znaczy jednostki), który jest chyba moim ulubionym i postrzeganym przeze mnie jako najsympatyczniejszy - czyli do Hydralisków - to jeszcze w przeciwieństwie do swoich mniej rozgarniętych braciszków nie jest bezrozumny.
Ot, zawarłem w postaci Shao'kaaha antybohatera, co się zowie - cynika, złośliwca, okrutnika, niezłomnego wojownika, dążącego z uporem do powziętego celu, mającego sobie za nic wszystko i wszystkich, uznającego, że nie ma takiej ceny, której nie można by zapłacić, aby on sam poczuł się usatysfakcjonowany. Praktyczne uśmiercenie Overminda, na przykład, nie było dla niego wcale "kwotą" wygórowaną, mimo że z racji swojej przynależności rasowej powinien darzyć go estymą - zamiast tego szanuje go tak samo, jak wszystkich innych, czyli wcale.
Namiastką szacunku darzy wyłącznie swoich kumpli z Kręgu Czterech oraz Edwarda Jake'a, który wiecznie mu siedzi na karku.

Admirał Artur DuGalle
Kiedyś bardzo przeze mnie lubiany, obecnie traktowany obojętnie. Młodszy braciszek Gerarda, który zawsze żył w jego cieniu - dopóki ten nie wybrał się na wojenkę do Koprulu, Artur sam mógł pokazać, co jest wart. Gdy zaś później wieść gruchnęła, że jego starszy brat nie żyje, Artur postanowił wywrzeć zemstę na tych, którzy za to odpowiadają - i wszystko inne przestało się dla niego liczyć.
Gdy zaś zemsta przestała być jego paliwem, powrócił do roli twardego w obejściu, zimnego służbisty, ściśle przestrzegającego regulaminu, oraz stosującego się bezwzględnie do rozkazów - nawet jeśli te rozkazy zakładają wydanie wyroków śmierci na tych, którzy jeszcze niedawno walczyli u boku Artura DuGalle'a
Mimo wszystko, nie brak jednak temu facetowi honoru, oraz talentów przywódczych.

Edward Jake
Oficer UED, będący w pewnym sensie ziemskim odpowiednikiem Raynora - też jest typem idealisty, też toczy walkę w rozmaitych konfliktach, też nigdy się nie poddaje, też przesiadywał swojego czasu z Protossami. W odróżnieniu jednak od Jima, facet wiecznie pozostaje w konflikcie pomiędzy własnymi idealistycznymi poglądami, a lojalnością wobec przełożonych i własnej nacji. Kiedy więc otrzymuje rozkazy, aby podjął walkę z tymi, którzy byli niegdyś jego sprzymierzeńcamii, czyni to, ale nienawidząc przy tym samego siebie.
Ostatnio zaś wszelkie poczynania tej postaci zdominowane zostały przez obsesję na punkcie Shao'kaaha, którego Jake obwinia o śmierć swoich towarzyszy broni. Jaki jest ostateczny rezultat tej ciągnącej się dość długo waśni, można roztrzygnąć samemu, grając najpierw w Decydujące Starcie, a potem w jedną z jego kontynuacji - tę proterrańską lub prozergowską. Niestety, na razie tylko w teorii - ukończona została w pełni jak dotąd tylko ta wersja scenariusza, która prowadzi do ostatecznego zwycięstwa Shao'kaaha nad Edwardem Jake'iem, a nie odwrotnie.


Następnym razem napiszę coś o jednej ze swoich książkowych postaci, niech tylko ktoś poza Winthem się odezwie (albo po prostu niech Winth udzieli kolejnego odzewu), aby nie było double-postingu.
Zapisane

"Mów mądrze do głupca, a nazwie cię idiotą"

Eurypides
Ghoster
Level 3-5
*
Wiadomości: 52


Przewrócić kulkę...


« Odpowiedz #3 dnia: Czerwca 30, 2009, 11:06:50 pm »

Taa, swego czasu zagrywałem się z kumplami w RPGi w świecie (czy raczej wieloświecie) Planescapea.
Postacią, która najbardziej utkwiła mi w pamięci, i której schemat powielałem wiele razy w wielu miejscach, to Chergropar.
Szalony mag, który nie znosi wszystkich istot prócz ludzi, elfów, krasnoludów i tym podobnych. Nie znosi Sigil, w którym przechadzają się po ulicach biesy i diabelstwa. Nie znosi sfer, w których znajdują się Slaady, Golemy czy inne tego typu stworzenia. Nie znosi żadnego stworzenia tego pokroju, prócz własnego zwierzęcia. Jadeitowej Iguany o imieniu "Sarah".
Nie wie kim są jego rodzice, ale też nie chce wiedzieć. Ma wredny charakter, który nieraz przysporzył kłopotów towarzyszom. Szanuje jedynie Ludzi, jednak elfy i krasnoludy są dla niego obojętne, żeby nie powiedzieć "akceptowane", gdyż i tak najchętniej każdego by spalił "Swoooją sztuką, zaklętą w łeeepetynie!", jak to zwykł mawiać (xP).
Łysy, wytatuowana cała skóra w każdym centymetrze, jednak żaden z rysunków na ciele nie ma najmniejszego znaczenia, a chyba jedynie przeszkadza iguanie w "mieszkaniu" na Chergroparze, gdyż tony farby rozmazują się powoli po jego ciele.
No, i to chyba tyle, stworzyłem też parę postaci, ale to poczekam aż ktoś jeszcze się wypowie.
Zapisane

Gantar
Level 5-1
*
Wiadomości: 101



« Odpowiedz #4 dnia: Czerwca 30, 2009, 11:35:36 pm »

Hmm trochę tych postaci było, choć niektóre przeżyły zaledwie kilka przygód. No to tak:

Avallach: Elf najemnik, z półmilenijnym doświadczeniem, który opuścił Wieczną Puszczę przed osiągnięciem pełnoletności i walczył we wszelakich ludzkich krainach. W drużynie gra rolę sceptyka wszędzie węszącego niebezpieczeństwo, bolejącego nad głupotą i zapalczywością młodych wojowników.
Postać stworzona prowadzona zarówno w autorskim systemie BH w sesji internetowej(w drużynie z Winthowym Harboerem wspomnianym wcześniej) oraz w papierowym D&D. Najdłużej prowadzona przeze mnie postać z kilkoma krótkimi historyjkami pobocznymi.

Avallah: Alter ego Avallacha stworzone na letnią sesję D&D :P Chaotyczny zły, jedyne co go łączy z Avallachem to bezwzględność

Gnorlf: Bardzo dobrze zapowiadający się troll, naprawdę fajnie się zaczynało sie odczuwać klimat gry taka postacią jednak nie dane jej było się rozwinąć z powodu nędznego MG, gdyż sposób prowadzenia przez niego gry był delikatnie mówiąc średni i sesja szybko upadła.

Thor: Nieco standardowa. Krasnoludzki wojownik z systemu D&D. Umieszczony tutaj gdyż był moją pierwszą postacią z prawdziwego zdarzenia, całkiem dopracowaną do której można było się przywiązać na dłużej. Brał udział w dwóch różnych sesjach (w drugiej MG się zgodził na starą postać inni gracze tworzyli od nowa)

Jurij Hluszcza: Wesoły i lekko naiwny 19latek z postnuklearnej Ukrainy. Zawołany mechanik i majsterkowicz, wychowywał sie w zasadzie sam. Ulubione zajęcie:demontaż rosyjskich machin i wraków pozostałych po wojnie na ukraińskich stepach. Po śmierci ojca wyrusza do Polski gdyż słyszał, że zaczyna się tam odbudowa miast, techniki i cywilizacji ogólnie na większą skalę. Z racji realiów wprowadzonych przez MG (system autorski) na Ukrainie żyje po równo Polaków i Ukraińców. Podczas wszelkiego rodzaju rozrób miewał problem z bronią gdyż umie obsługiwać jedynie broń ciężką i pokładową. Wozi więc zawsze przy motorze ckm. Przez całe życie nie naczytałem się tyle o mechanice, elektronice i technologi plazmowej co przy odtwarzaniu tej postaci.

Vilgefotrz: Postać o mało oryginalnym imieniu, niziołek zaklinacz. Co ciekawe wyszła mi to chyba najpotężniejsza postać. Cechy klasowe doskonale się zgrały z rasowymi. Wybór przy kolejnych levelupach padał niemalże tylko na czary bojowe i telekinetyczne (zaklinacz miał do wyboru mało czarów ale za to mógł ich rzucać o wiele więcej niż mag czy druid). Walczył w magicznej opasce na oczach, która umożliwiało mu widzenie w ciemnościach co jednak myliło wielu przeciwników. Nie lubił się angażować ale nigdy nie zostawiał ostatecznej decyzji reszcie. Raczej neutralny.

Z Fantazy mniej znaczących postaci było jeszcze sporo. W klimacie sf nie miałem okazji niestety grać. Mieliśmy grac w Gasnące Słońca ale rozdzieliły nas miasta i uczelnie ;P
Zapisane

"W okopach nie ma ateistów..."
Der_SpeeDer
Global Moderator
*****
Wiadomości: 343


Jaszczury GÓRĄ!


« Odpowiedz #5 dnia: Lipca 01, 2009, 10:30:41 pm »

No to może ja teraz się tymi książkowymi postaciami zacznę chwalić? Nadmienię tutaj, iż jako że mam pewną niezdrową manię na punkcie jaszczurowatych ras w SF/Fantasy (patrz avatar), również takie istoty musowo umieszczam w swoich tekstach. Jedna taka rasa jest integralnym elementem uniwersum, które wykreowałem na potrzeby własnej twórczości.

Zacznę może od pierwszej takiej postaci, na którą w dodatku postanowiłem przenieść wiele własnych cech.


Imię i nazwisko: Zhack Khesarian (czytaj: zak kesarian)
Rasa: Sorevianin (jaszczuroczłek)
Wiek: 92 lata (w roku 3282)
Rodzice: nieznani
Pochodzenie: planeta Sorev, miasto Khesarim
Wykształcenie: wyższe; fakultety z historiografii i psychologii, studia prawnicze (nieukończone), khesarimska akademia wojskowa, w tym szkoła oficerska
Zawód: były adiunkt uniwersytetu, były półetatowy psycholog, były oficer Milicji/VRN; obecnie zabójca z organizacji Genisivare
Status: aktywny
Znaki szczególne: głęboka szrama od noża na prawym oku (które stracił i teraz posługuje się implantem)

Zhack jest przedstawicielem rasy soreviańskiej - inteligentnych jaszczurów (wolę to określenie bardziej, niż "jaszczuroludzi"), i od bez mała pięćdziesięciu siedmiu lat walczy w służbie SVS (Sorevai Verenide Saledeni - Zjednoczone Narody Soreviańskie) oraz z imieniem Feomara (smoka-boga, będącego soreviańskim bóstwem wojny) na pysku (no, nie ma się co obrażać - nam, ludziom, ciężko jest nazwać ustami coś, co jest długą paszczęką wypełnioną ostrymi kłami). Obecnie jest wpisany w poczet organizacji Genisivare (dosłownie: Smocze Oczy), szkolącej profesjonalnych morderców.

-   Wyglądasz jeszcze gorzej niż zazwyczaj. (...) A ja myślałam, że nie możesz już być gorszym sztywniakiem. Wnioskuję, że potrzebujesz towarzystwa.
(...)
-   Źle wnioskujesz – odrzekł Zhack – Zawsze wolę siedzieć sam.

No właśnie - Zhack jest typem zmęczonego życiem samotnika. Zresztą powiem więcej - gość jest nie do końca normalny. I nie, nie ma to związku z jego profesją i tym, że zabija z szaleńczym uśmiechem. Wręcz przeciwnie, swój zawód uważa za zło konieczne, a najbardziej wyczekuje dnia, w którym ktoś go zabije (sam nie chce popełniać samobójstwa, bo uważa to za tchórzostwo i ucieczkę). A nie jest to niestety łatwe - Zhack jest doświadczonym wojownikiem, który ma na rękach krew tysięcy istot z kilku różnych ras. Umie perfekcyjnie mordować na różne sposoby (ot, niepokonany mistrz walki wręcz, także z użyciem białej broni, doskonały snajper, strzelec o wystarczającym refleksie i celności, aby wprawić główną bohaterkę Szybkich i Martwych w głębokie kompleksy) i jest praktycznie rzecz biorąc nie do za***ania.
Zhack miał kiedyś brata - Kaima - i był on praktycznie całą jego rodziną w jednej osobie. Stanowił też dlań źródło oparcia - w swoich szczenięcych (a raczej pisklęcych) i młodzieńczych latach Zhack był osobą słabą, nadwrażliwą, łatwo ulegającą zwątpieniu czy zniechęceniu. Kaim zawsze przy nim był, kiedy ten miewał ciężkie chwile, pomagał mu podejmować trudne decyzje, i stawał w jego obronie, jeśli było trzeba - można by rzec, opiekował się nim. Nic więc dziwnego, że Zhack darzył Kaima bardzo silną, braterską miłością - nawet wtedy, kiedy z osoby słabej stał się twardym zawodnikiem gotowym na wszystko.
Gdy zatem pewnego tragicznego dnia, podczas bratobójczej walki pomiędzy oddziałami wojskowymi, a zabójcami z Genisivare posądzonymi o zdradę (brutalnie upraszczam, ale nie chce mi się teraz wszystkiego tłumaczyć), Zhack zabił własnego brata, zgotowawszy mu powolną śmierć poprzez przestrzelenie gardła, odbiło się to głęboko na jego psychice, wcześniej już nadszarpniętej kilkoma tragicznymi wydarzeniami oraz wyżej wspomnianą bratobójczą bitwą. Z idealistycznego i jowialnego optymisty, pewnego swoich racji, którym był wcześniej, Zhack stał się cichym, wyjątkowo ponurym samotnikiem, którego nic już nie cieszy na tym świecie, który nie wierzy już w żadne ideały, na których wcześniej się opierał (przestał nawet być gorliwym wyznawcą Feomara, którym był wcześniej, i teraz powątpiewa, czy smoczy bóg w ogóle istnieje), który nigdy się nie uśmiecha ani nie śmieje (a przynajmniej robi to bardzo, bardzo rzadko), i który postrzega samego siebie jako potwora, którego trzeba wykończyć. Jednym słowem - gorzej być nie może.
Zhack jest najzwyklejszym w świecie szaleńcem, który nie boi się już w ogóle śmierci (ba, chce jej, bardziej niż życia), a na dodatek jest wyjątkowo niestabilny emocjonalnie, przez co ma niekiedy skłonności do gwałtownych, często brutalnych zachowań.

Oczy jaszczura rozszerzyły się. Przez chwilę Jake był pewien, że gad go zastrzeli. Ale zamiast tego Zhack zrobił coś, czego nigdy dotąd nie robił – wybuchnął głośnym śmiechem, odchylając łeb do tyłu. Deckardowi nie poprawiło to jednak bynajmniej nastroju. Był to bowiem pozbawiony wesołości, zimny śmiech mordercy. Samo jego brzmienie przyprawiało o dreszcze.
   Zhack śmiał się przez dobre pół minuty. Gdy przestał, obnażył wszystkie zęby w wyrazie twarzy, który przypominał jaszczurzy uśmiech. Był jednak tak samo bezuczuciowy, jak wcześniejszy śmiech, a przez to równie przerażający.
-   To nie była odwaga, Jake – powiedział lodowatym głosem – Tylko głupota. Choć jesteś zwykłym żołnierzem, miałem cię za mądrzejszego. Jaki mi sprawiłeś zawód…


Spokojnie jednak - jest jeszcze dla Zhacka nadzieja. W Jake'u Deckardzie, człowieku, o którym jest mowa w powyższym fragmencie, odnajduje on bratnią duszę, oparcie (wcześniej owo oparcie znajdował w swoim pobratymcu - Dheonie Iravezanie - który w pewien sposób zastępował mu brata, Dheon jednak zginął w bitwie na oczach Zhacka) i przyjaciela.

Jake spojrzał na jaszczura i ku swojemu zdumieniu stwierdził, że Zhack się uśmiecha. Był to pogodny, serdeczny, umiarkowany uśmiech, wskutek którego zabójca przeszedł dziwną przemianę. Nie przypominał już sztywniaka, jakim był na co dzień. Trudno było w ogóle Deckardowi uwierzyć, że ma do czynienia z tą samą osobą, co dotychczas. To zrobiło na nim takie wrażenie, że zaczął się śmiać.
   Zhack zawtórował mu. Śmiech, jaki z siebie wydał, brzmiał przyjaźnie i serdecznie, nie był w ogóle podobny do owego przerażającego zewu, jaki Deckard usłyszał w podziemiach. Obaj żołnierze śmiali się przez chwilę serdecznie, aż kilka osób siedzących przy sąsiednich stolikach zagapiło się na nich.


Zhack, chociaż służy w armii, wciąż jest typem inteligenta. Obecnie jednak lepiej mu idzie łamanie wrogom kończyn i kręgosłupów, niż wykładanie dziedzin nauki, z których zgłębiania czerpał niegdyś tyle satysfakcji. Obecnie jednak zresztą, żadna z rzeczy, które były wcześniej jego pasjami, już go nie cieszy - ani mięsne i pikantne dania, ani wykonywany zawód, ani alkohol, ani szybkie motory antygrawitacyjne (powinowate Vulture'ów), ani nic innego.
Zhack, jeśli już wspomnieć o jego cechach fizycznych, jest diabelnie silny i zwinny. Już jako Sorevianin jest automatycznie silniejszy od człowieka, i to znacznie, a on przecież szkolił się w tej materii. Jest też na dodatek bardzo wytrzymały i cholernie trudny do zabicia (co jest też zresztą cechą rasową Sorevian).
Kilka słów na temat jego wyglądu - wysoki na dwa metry i kilkanaście centymetrów, pokryty ciemnozieloną łuską. Uzbrojone w pazury ręce i stopy, długi pysk z ostrymi zębami i osadzonymi bocznie oczami (te są żółte i mają pionowe źrenice). No i jeszcze obowiązkowo ogon - długi i mocno umięśniony. Znaki szczególne to pomarańczowe, tygrysie pręgi na pysku (oryginalny atrybut w umaszczeniu skóry, jeden z tych, które ułatwiają rozpoznawanie jaszczurów) oraz głęboka i ostra blizna po nożu, którym jego instruktor, szkolący go na zabójcę, chlasnął go po prawym oku.

Jak już mówiłem, przeniosłem na Zhacka wiele swoich cech, a tą podstawową jest ogólna "inność" - wachlarz zwracających uwagę zachowań, pesymizm i skłonność do postrzegania świata w czarnych barwach, chętne przebywanie w samotności czy też popadanie w zadumę. Przerzuciłem na niego nawet swoje poglądy religijne - ja sam nie umiem jednoznacznie stwierdzić, czy Bóg istnieje, czy też nie. Identyczne problemy ma Zhack, który sam nie umie sobie odpowiedzieć na pytanie, czy wierzy we wpływ Feomara na swoje życie, czy uważa, że to jakieś brednie.



W następnym poście opiszę koleżankę (i jednocześnie podwładną) Zhacka - Zerę Idrack 8).
« Ostatnia zmiana: Maja 16, 2012, 01:12:06 am wysłana przez Der_SpeeDer » Zapisane

"Mów mądrze do głupca, a nazwie cię idiotą"

Eurypides
Strony: [1] Drukuj 
« poprzedni następny »