StarCraft Area Forum
Offtopic => Dyskusje dowolne => Wątek zaczęty przez: marlionkk w Września 08, 2010, 10:41:42 am
-
Witam. Niedawno zauważyłem ciekawy artykuł.
źródło: www.gry.gildia.pl
Rob Pardo, przedstawiciel Blizzardu, zdradził ostatnio, że firma nie ma nic przeciwko stworzeniu filmu na podstawie StarCrafta. Byleby tylko w jego produkcję zostali zaangażowani ludzie utalentowani, z pasją do gier. Czy mają już jakiegoś kandydata na zostanie reżyserem?
Jest nim James Cameron – autor sukcesu takich produkcji jak Titanic czy Avatar. Ma on także doświadczenie z pracą nad grami komputerowymi. Odpowiadał za egranizacją Avatara. -”Wydaje mi się, że gdyby Jim Cameron wpadł do nas jutro i powiedział „ chcecie zrobić film StarCraft?”, prawdopodobnie podpisalibyśmy się pod tym” - mówi Pardo.
Co wy o tym myślicie? Według mnie chętnie zobaczyłbym film Starcraft z ręki tak wybitnego reżysera, jakim jest Cameron.
-
To mógłby być bardzo ciekawy film, gdyby zrobił go jakiś doświadczony reżyser, a nie np. Uwe Boll.
-
To mógłby być bardzo ciekawy film, gdyby zrobił go jakiś doświadczony reżyser, a nie np. Uwe Boll.
Uwe Boll również jest doświadczony... na swój sposób xd.
Myślę, że Cameron to dobry wybór, jeśli Blizzard napisze mu scenariusz. Unikniemy twardych kobiet na wzór Sary Connor czy jakże romantycznych miłości między osobami, które pochodzą z dwóch różnych światów, a mimo to się kochają (np. miłości Zerga do Protossa - Cameron byłby do tego zdolny). Jak dla mnie prawdziwymi hitami Camerona są jego Terminatory (sam nie pisał do nich scenariuszy). Reszta jego filmów jest średnia.
Także jeśli Zamieć zafunduje mu scenariusz własnego pomysłu, to James może wykazać się reżyserką w której jest naprawdę świetny. Mam tylko nadzieję, że z tego filmu będzie coś więcej, niż z filmu "Warcraft", którego premiera złowrogo przechodzi na następne lata (najpierw miał być w 2007 roku, obecnie ma się pojawić w 2013).
-
Unikniemy twardych kobiet na wzór Sary Connor
Tja, no bo StarCraft (z taką Kerrigan czy Novą) to nie miejsce dla twardych kobiet, eeeech...
czy jakże romantycznych miłości między osobami, które pochodzą z dwóch różnych światów, a mimo to się kochają (np. miłości Zerga do Protossa - Cameron byłby do tego zdolny).
No tak, oczywiście. Po JEDNYM filmie z całkowitą pewnością można wysnuć taki wniosek co do tego reżysera (dla niekumatych: to była ironia w stanie czystym i kosmicznym).
Jak dla mnie prawdziwymi hitami Camerona są jego Terminatory (sam nie pisał do nich scenariuszy). Reszta jego filmów jest średnia.
Od obydwu Terminatorów lepszy jest Aliens. Który zdecydowanie nie jest filmem średnim.
Dla miłośników romansideł taki Titanic też z pewnością nie jest filmem tylko średnim.
Avatara też nie uznałbym za film tylko średni.
-
Miałem przerwę, ale aż mnie skręca, więc się odezwę...
Avatar to jedna z największych porażek filmowych w historii... ilość forsy bezsensownie wpakowanej w tę szmirę jest porównywalna do głupoty, jaką jest ten bezwartościowy film, który niesie przekaz płytszy, niż łyżeczka. Jedynie efekty specjalne są dobre, ale same efekty nie sprawią, że film będzie dobry, albo chociaż "taki sobie". To moje zdanie, ale znam ludzi, którzy je podzielają, niestety, ale prawda jest taka, że Pulp Fictiony Quentinów Tarantinów nie są każdym rogiem, wiem, że Avatar i Pulp Fiction to całkiem inne filmy, podałem jako przykład to, co pierwsze mi przyszło do głowy.
-
Wyluzuj się, bo widzę tutaj objawy chorobliwej paranoi, wynikającej ze źle pojmowanego filmowego "znafstwa". Cała twoja opinia jest silnie tendencyjna, nierzetelna, a w dodatku wygłoszona głosem, w którym pobrzmiewa histeria.
-
A to i tak nie zmieni faktu, że Avatar to film średni. Zresztą, rozmawiamy o filmie Starcraft, więc skończcie ten offtop.
-
Tak czy inaczej, wątpię, aby Cameron zabrał się za ekranizację StarCrafta. Wydaje mi się, że jest zajęty kontynuowaniem dopiero co wszczętej serii.
Na filmową adaptację SC, tak na marginesie, czekam już od bardzo dawna. Ta gra zasługuje nawet na cały cykl filmów. Co prawda mój wrodzony sceptycyzm każe mi się lekko niepokoić, jeśli chodzi o kręcenie filmu o tytule "StarCraft", ale wierzę, że Blizzard nie pozwoli zrobić tego byle komu.
Jeśli zaś chodzi o Avatara, niech to wam starczy za moją odpowiedź:
http://www.filmweb.pl/film/Avatar-2009-299113/discussion/Je%C5%9Bli+chcesz+rz%C4%85dzi%C4%87+na+dzielni%2C+musisz+mie%C4%87+du%C5%BCego%2C+czerwonego+ptaka,1366530?page=1
-
Avatar - jak większość filmów Camerona - posiada pewne symbole, które lubię w jego filmach. W tym filmie takim symbolem może być np. konflikt Boga z pieniędzmi. Poza tymi szczególikami, które nie każdy wyłapuje (po prostu ogląda film, nie zastanawiając się nad każdą sceną), film ma efekty. Tyle. Fabuła jest nieco rozbudowaną historią z Pocahontas.
Tja, no bo StarCraft (z taką Kerrigan czy Novą) to nie miejsce dla twardych kobiet, eeeech...
No dobra, ale Kerrigan nie musi być S. Connor, a Cameronowi często zdarzają się takie kobiece postacie. Jedna w Terminatorze, jedna w Obcym, dwie w Avatarze... nie mam ochoty oglądać kolejnych. Kerrigan nie powinna być słodką paniusią, ale nie powinna też być żeńskim Rambo.
No tak, oczywiście. Po JEDNYM filmie z całkowitą pewnością można wysnuć taki wniosek co do tego reżysera (dla niekumatych: to była ironia w stanie czystym i kosmicznym).
Po jednym? Pozwól, że wymienię Ci trzy, które obecnie pamiętam:
1. Avatar - Na'vi z człowiekiem
2. Titanic - kobieta z wyższych sfer z biedakiem
3. Terminator - kobieta z roku 1984 z facetem z 2029
Cameron uwielbia robić miłostki z połączenia dwóch odrębnych światów. Czy to źle? Nie wiem. Wiem, że można sobie pożartować, mówiąc, że w jego wersji StarCrafta nawet Kerrigan może zakochać się z wzajemnością w Artanisie.
jeśli chodzi o kręcenie filmu o tytule "StarCraft", ale wierzę, że Blizzard nie pozwoli zrobić tego byle komu.
Ja wolę wierzyć, że filmy "StarCraft" i "WarCraft" powstaną kiedykolwiek, bo na razie te filmy wyglądają na wielkie halo, a właściwie nie ma pewności, czy w ogóle się pojawią. Z ogromną chęcią zobaczyłbym oba te filmy.
Dla mnie J. Cameron może kręcić StarCrafta pod warunkiem, że to Blizzard napisze mu scenariusz, albo że przynajmniej go nakierują.
Der_SpeeDer: ile razy mam powtarzać, do licha? Przestań wreszcie dawać te cholerne spacje przed pytajniki i inne znaki przestankowe. PRZESTAŃ.
EDIT: Sorki, taki mam już nawyk xd.
-
Wszyscy wiemy, że w przypadku takiego filmu nie da się uniknąć masy efektów specjalnych. W takim wypadku oprócz Camerona mamy jeszcze Micheala Baya (jeśli o mnie chodzi, Transformersy możecie krytykować do upojenia - ja obejrzałem je bez bólu) i Petera Jacksona (LotR anyone?).
Z przyjemnością zobaczyłbym dobrą ekranizację, o ile za scenariusz i dialogi wziąłby się ktoś sensowny, bo ludzie od SC2 (odnośnie sugestii, że ekipa Blizzarda powinna podrzucić gotowy skrypt) na razie klasy nie pokazali.
-
Zanim zobaczymy film o Starcrafcie, musimy najpierw poczekać na film o Warcrafcie.
-
Nie miałbym nic przeciwko filmowemu WarCraftowi. Tutaj Peter Jackson na pewno mógłby się wykazać. :D
-
Jackson nie będzie robił tego filmu. Całe szczęście zresztą, bo jakby np. króla Terenasa bił jakiś staruch kijem po głowie, to bym chyba wyszedł z kina. Władca Pierścieni jako film jest bardzo dobry, mimo wielu beznadziejnych scen. Nie chciałbym jednak, żeby to Jackson kręcił WarCrafta, bo zrobiłby drugiego Władcę.
Wydaje mi się, że Blizzard czai się z filmem WarCraft do czasu wydania następnej gry. Najpierw pojawi się plotka o Warcrafcie 4, a tydzień przed premierą gry nagle wyskoczą z filmem.
-
LOTR jako film nie jest zły, ale 100000x bardziej wolę książkę. W filmie wszystko jest spłycone i poucinane. W sumie nie ma co się dziwić - trudno tak bogatą książkę "upakować" w filmie, nawet jeśli jedna część trwała około 3 godzin.
W przypadku Warcrafta/Starcrafta chyba nie byłoby takich obaw. ;)
-
Ależ, przecież Kerrigan to suka <3 i MUSIAŁABY ją zagrać Milla Jovovich *_*.
-
A co powiecie na Ridleya Scotta i Russela Crowe w roli Raynora? :D
-
Ja jestem jak najbardziej za ;).