- Jaka jest sytuacja? Żądam meldunków!
Po krótkiej chwili konsternacji, dowódca zerwał się ze swojego miejsca przy długim stole, podchodząc do odzywającego się miarowo urządzenia na ścianie i wciskując guzik nadawania szponiastym palcem.
Wiem, że jestem tutaj nowy i nie powinienem się narażać moderatorowi na samym początku.
Praktycznie od samego początku postać kontradmirała nie jest wiarygodna. Ma to być dowódca jednostki patrolowej, doświadczony wojskowy. Musi być konkretny w wydawaniu rozkazów i nie zadawać kilka pytań na raz.
Nie powinien mieć czasu na identyfikowanie jednostek nieprzyjaciela kiedy liczy się każda sekunda.
Na początku Twojego fragmentu dał rozkaz trzymać się w zwartym szyku i do tego blisko. Wiadomo, że jak żołnierze patrolują jakiś region to nie chodzi cały patrol razem, lecz w dużych odstępach, aby nie wybito wszystkich na raz.
Jeśli on zwraca się do załogi w ten sposób to go automatycznie degraduje z tak wysokiej rangi.
To zdanie można rozbić na co najmniej 3 pomniejsze i lepiej by się czytało.
I ostatnia rzecz. Sama walka prowadzona przez kontradmirała wydaje mi się powolna, a powinna być dynamiczna. Tam myśliwce latają i niszczą, a dowódca musi szybko reagować na nowe zdarzenia.
A co jest złego w zadawaniu pytań? Skoro ma zaraz nastąpić kontakt bojowy, koleś rutynowo wypytuje o stan czynników, które go interesują najbardziej. Z jakiej racji miałby przyjąć a priori założenie, że wszystko działa, skoro może być inaczej?
A tutaj tak czy inaczej panowie dopiero podchodzili do ataku, więc w międzyczasie, oczywiście, mieli możliwość podjęcia próby identyfikacji. A skoro mają z tym kimś walczyć, to już na pewno powinni wiedzieć, co to jest.
A tu już nie wiem - choć z drugiej strony mówisz tu o patrolu żołnierzy, którzy faktycznie mogą zginąć jednocześnie od długiej serii, jeśli stoją jeden obok drugiego. Tu są okręty, których od razu wykończyć się nie da, a skoro są blisko, to mogą się od razu wspierać nawzajem ogniem podczas ataku.
A tutaj to już kompletnie nie rozumiem, o co ci chodzi. Bycie doświadczonym dowódcą nie oznacza od razu bycia telepatą - gość jeszcze przed chwilą robił sobie przerwę, w międzyczasie sytuacja uległa lekkiej zmianie, więc pyta, co się dzieje.W jaki sposób fakt, iż nie jest wszystkowiedzący, i musi pytać o rzeczy, których wiedzieć nie ma prawa, "degraduje go z tak wysokiej rangi"?Dodatkowe dwa czynniki, które mogą wpływać na postępowanie Aneliego - pierwszy to fakt, że przeniesiono go do Floty Patrolowej niedawno. Drugi i ważniejszy to ten, że gość nie ma zielonego pojęcia, z kim walczy.
Tu się nie zgodzę. Miałem już przyjemność zapoznawać się z tekstami, gdzie całość rozbijano na takie krótkie zdania - to się dopiero źle i fatalnie czytało. Brzmiało jak seria z karabinu maszynowego.
W sumie fakt, mało tu trochę dynamizmu. Chociaż może wynika to z faktu, że na suspensie przy tej scenie średnio mi zależało, skoro Aneli jest tylko postacią bardzo epizodyczną. Albo i nie - bo mimo wszystko jest członkiem mojej ulubionej w wykreowanym przeze mnie świecie rasy.
No to już zależy czy powinien być pierwszy rozkaz ataku, czy identyfikacji. Jeżeli by kontradmirałowi zależało na ładunku/terranach to powinien być pierwszy rozkaz ataku. Fakt że ich mentalności nie znam.
Chodzi mi tylko o sam sposób pytania. "Jaka jest sytuacja? Żądam meldunków!" mówi. Nie uważasz, że lepsze było jedno słowo "Meldujcie!"( co brzmi bardziej wojskowo) kiedy już jest na mostku? Ewentualnie "Proszę o złożenie raportu"? Choć i tak wątpię, czy by tak powiedział po tym jak go odciągnięto od kolacji.
Akcja i dialogi to najważniejsze elementy książek. Gdybyś miał całe opowiadanie i by ktoś doszedł do tego momentu walki to by się z pewnością trochę zawiódł.
Ile masz zamiar wstawiać tych fragmentów? Mimo wszystko jestem ciekaw co dalej się stało.
Ja wiem, czy mniej, czy bardziej wojskowo... w gruncie rzeczy, kapitan z filmu Das Boot (bardzo wojskowego, znaczy wojennego) krzyczał właśnie, iż żąda meldunków. Oraz dokładał do tego mało przyzwoite wiązanki - choć to ostatnie wynikało z faktu, że właśnie dostawali bombami głębinowymi albo mieli przecieki na całym okręcie.
Będę więc pewnie musiał się tłumaczyć z tego przeskoku czasowego w następnym fragmencie, i to ostro.
Jakby co, to mam w zanadrzu jedno gotowe opowiadanie - "Pierwszą Krew"
Nie musisz się z niczego tłumaczyć, ale dobrze byłoby gdybyś później w opowiadaniu wspomniał co się wtedy wydarzyło.
Powiem tylko tyle, że jestem zaiteresowany.
Na temat poziomu całości się nie wypowiem, ponieważ pierwszy fragment był taki sobie, a kolejne już są lepsze. Jeśli opowiadanie będzie nakłaniać czytelnika do myślenia, to będzie miało na pewno wyższy poziom niż spisana historia bez tego elementu.
Natomiast o fabule na razie nic nie mogę powiedzieć, bo jednyne pytanie jakie sobie zadałem podczas czytania to: "Kim są ci obcy i czego szukali na statkach?" Na razie odbyły się tylko dwie walki, wiem jak się nazywają przeciwnicy i dowiedziałem się o cholerycznej naturze Drake'a.
I proszę, nie pisz o mało istotnych szczegółach dla fabuły tj. bokserki, a słowo "konsumowali" wypowiedziane przez Cromwella brzmi trochę sztucznie w konteście do jego stanu psychicznego.
Tyle, że nie będzie takiego wspomnienia. Opowiadanie traktuje w generalnym ujęciu o xizariańskich piratach i walce z nimi (tudzież o Xizarianach w ogóle - rasę ową wymyśliłem już dawno, ale dopiero w tym opowiadaniu zostaje przybliżona na papierze), zaś bitwa Aneliego z wrogiem jest rodzajem antebellum spod szyldu "the first ecounter", tak dla pokazania, od czego się to w ogóle zaczęło.
Heh, no to chyba będę drugi temat zakładał... choć ostrzegam że, jak już mówiłem, trzeba mieć jakie takie pojęcie o uniwersum i jego historii. Dodatkowo to nie ludzie są w tym opowiadaniu bohaterami. Protagoniści "Pierwszej Krwi" to jaszczury. Jakaś ludzka postać epizodyczna (oraz dwie auveliańskie i jedna ildańska) się pojawia, ale poza tym sami Sthresianie (zresztą, ta nazwa ulegnie zmianie, tak na marginesie - jak tylko znajdę inną, dość dobrą). Opowiadanie ma sześćdziesiąt stron (wliczając w to słownik użytych tam pojęć), i traktuje raczej o walkach... powiedzmy, że - piechoty - a nie bataliach pomiędzy okrętami.Z tego, co usłyszałem od znajomego po przeczytaniu "Pierwszej Krwi" (notabene ów znajomy to osoba dorosła), opowiadanie owo też się chwilę rozkręcić musi, zatem...
Eeee... jakby co, to wprowadziłem możliwość zmiany oceny w ankiecie.
A z Drake'iem to specjalnie tak. Staram się eksperymentować z kreowaniem postaci pod kątem charakteru, bo z ich wyodrębnianiem zawsze miałem kłopoty (choć z drobnymi wyjątkami - swojego ulubieńca Zhacka dopieszczałem pod każdym względem). I tutaj przykładowo Drake jest porywczy i cyniczny, natomiast Barnes to z kolei siła spokoju.
Po prostu staram się dbać o szczegóły świata przedstawionego, aby całość była bardziej obrazowa i aby czytelnik widział oczami wyobraźni, jak to wygląda.
Jeszcze się później z panem porozumiem.
Nie wiem czy to jest aby na pewno dobre. W filmie z pewnością, a w książce?
Zawsze początki zrozumienia świata są trudne, jednak się za bardzo nie boję (o ile nie zbombardujesz mnie terminologą nie z tej ziemi ). Jeśli możesz, to załóż oddzielny wątek, albo mi wyślij na maila, którego mam w profilu. Byłbym wdzięczny.
Sam też piszę własne teksty, ale jak na razie wolę ich nie pokazywać, a udoskonalać poprzez czytanie innych.
To "porozumiem" jest drętwe jak skurczybyk. Skąd wziąłeś takie słowo?
Cóż, przyznam się bez bicia, że w kwestii SF opieram się właśnie w dużej mierze na filmach, bo z literatury tego gatunku niewiele przeczytałem (fantasy - i owszem). Czyli, jak można by rzec, eksperymentuję.
Mówię o tym wszystkim, bo akcja "Pierwszej Krwi" rozgrywa się krótko po tym, jak konflikt o Akiosa się skończył - gwałtownie i brutalnie.[...] ba, opracowałem nawet ich własny alfabet.
No, jakże to tak? Przecież bez sprawdzania tego w praniu nie dowiesz się, czy idzie ci dobrze, czy źle.
Jakoś tak samo przyszło.
Jak to, co to ma znaczyć?
Drake wysyczał przekleństwo, zły na siebie.
[...]kiedy dochodziło do walk na powierzchniach planet o wrogim środowisku lub kiedy trzeba było[...]
Marines stanowili między innymi kręgosłup Korpusów Kolonialnych
- Kto nimi dowodzi? – zapytał zmęczonym głosem - Porucznik Logan – odparł Harvey beznamiętnie - Jaki on jest?
W kolejnych fragmentach to widać. Tak jakbym oglądał film. Jednak jeśli książka ma być jak film to szczerzę wolę oglądać.
W książkach nie lubię dziur i niedociągnięć. Tym bardziej jeśli to się tyczy bohaterów. Bohater bez przeszłości, która ukształtowała jego charakter i psychikę, nigdy nie będzie w pełni realistyczny. Jeśli będziesz traktował postaci jak aktorów (aby tylko odegrali scenkę) to robisz świadomy, i to duży, błąd. Oni powinni posiadać własne życie, historię, doświadczenia i piorytety życiowe.
Też jak na razie nie powiedziałeś jak wygląda Aneli (nawet jeśli to humanoidalny jaszczur to musi go coś wyróżniać od innych)
komodor Cromwell, Henry Drake, Harvey Barnes - mam nadzieję, że nic nie przekręciłem. To jest istotne w kształtowaniu postaci. Czytelnik powinien wiedzieć, z kim ma do czynienia przy pierwszym kontakcie z tą osobą - masz pokazywać to co ma zobaczyć czytelnik.
Nie napisałeś jak wyglądają, a o bokserkach to wspomniałeś. Do tego dajesz im duszę zapominając o ciele.
Co do alfabetu to jedno... wymyśl lepiej cały język i naucz się nim posługiwać
Zamiast przecinka powinien być znak zapytania.
Chyba "[...], był zły na siebie." Czasownika brak.
Unikaj powtórzeń.
Ja uważam, że "trzon". Nie pasuje mi za bardzo "kręgosłup" do klimatów SF.
Ja bym na miejscu Drake'a zapytał Barnesa "Co o nim wiesz?". Na pewno nie tak jak jest to w tekście.
Poza tym, nie zawsze jest sens, cel i sposób stwierdzać, dlaczego ktoś jest, jaki jest. Jeżeli ktoś jest cynikiem, to z reguły po prostu się taki urodził i tak ma. Nie ma po co dociekać, jak i dlaczego.
U mnie jaszczury różnią się tzw. "ikonami" (w ich jęzorze - "kate"), czyli atrybutami w umaszczeniu skóry. Każdy ma swój indywidualny "wzór" z łusek gdzieś na skórze
Twój poprzednik też lekceważąco się odnosił do alfabetu, ale jednak później z zainteresowaniem go obejrzał. Inny delikwent postanowił go "rozszyfrować" (i udało mu się).
Aaah, kevase ke sa Kagar, ke savashke! Ke akes isihuar! Verena!
Nie, bo Barnes w tym konkretnym momencie powtarza po prostu to, co Drake powiedział, nie rozumiejąc, skąd to pytanie.[...]Znowu nie. To wyrażenie pełni rolę określnika, i dodanie "był" uczyniłoby je niegramatycznym. [...]Trzeci raz - nie. W sytuacji, kiedy mamy do czynienia z wyliczanką (tak, jak tu), powtórzenia są jak najbardziej wskazane.
"Co o nim wiesz" byłoby w tej sytuacji sztuczne i niepasujące.
Zawsze jest sens napisać to jedno, czy dwa zdania o psychice postaci. Nie wszystkie cechy charakteru są uwarunkowane genetycznie.
Co do wyglądu. Powiedz mi jak powinienem sobie wyobrazić karabin laserowy M-264, czy kombinezon bojowy ET-202G? (...)Dowolność w wyobrażaniu sobie elementów świata jest fajna, ale odpowiedzmy sobie na jedno zasadnicze pytanie: Ten świat należy do Ciebie, czy do mnie?
Źle mnie zrozumiałeś. Nie lekceważę Twojej pracy nad alfabetem, bo sam wiem jak trudno jest wymyślić. Jednak nie użyjesz go bezpośrednio w książce, bo to by wymagało opracowania czcionki i znacznego wysiłku od czytelnika, aby zrozumieć, o co chodzi.
Fajnie, że wiem o co chodzi
Czemu tak myślisz?
Że Xizarianie będą tam na nich czekać z komitetem?
A na przyszłość radzę panu pamiętać, że chcę co do minuty wiedzieć, co się tutaj dzieje!
Henry nie mówił zbyt wiele, więcej uwagi poświęcając obserwowaniu oficera.Liczył, że wskazując gościom ich kwatery, oraz pokazując[...]
Musicie nam teraz wybaczyć, powinniśmy wrócić do reszty plutonu. Dokonamy jeszcze jednego przeglądu żołnierzy, a potem zjawimy się tutaj ponownie wraz z nimi.
- Czy coś jest nie tak, komandorze? – zapytał z niepokojem - Gdzieżby, po prostu wciąż żałuję, że admirał nie mógł się tym zająć osobiście
- Nie będę się teraz z panem na ten temat kłócił, komandorze – rzekł Skawiński, wykonując zapraszający gest ręką – A już na pewno nie przy moich podwładnych. Proszę usiąść, mamy ważniejsze rzeczy do omówienia.
Skawiński zrobił wymuszony uśmiech
Nie zaczyna się zdania od "że". W języku potocznym ludzie tak mówią, ale jest to błąd i nie powinno się tego używać.
Nie wiem, czy to "gdzieżby" jest niewłaściwie użyte, ale jest trochę za bardzo podniosłe. Wychodzi to w dalszej rozmowie.
Słowo "podwładny" uszłoby, gdyby zostało użyte przez jaszczury. To są ludzie i mimo wszystko powinien ich traktować z należnym im szacunkiem jako, że są dowódcami statków z jego floty.
Dialogi mi się podobają, ale ciągle oczekuję na jakąś bitwę. Mam nadzieję, że wkrótce nastąpi.